> expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

sobota, 20 grudnia 2008

Post 52- Kevin kręci moralnego pornucha


Kevin Smith umie zrobić kontrowersyjny film. Udowodnił to zarówno poprzednimi produkcjami (ot chociażby Dogma) ale prym zdecydowanie wiedzie nowa produkcja. Za "porno" w tytule Smith otrzymał dużego smuta od władz Filadelfii, a spora część plakatów została pocenzurowana.

Samego porno w filmie jest dość dużo. Mamy cycki, gołe pupy, nawet Jasona Mewesa (aktora grającego u Smitha uwielbianego Jaya. btw: strasznie się zawiodłem, że w filmie nie było jego ani Cichego Boba), który paraduje po korytarzu z sisiakiem na wierzchu.
Sama pornografia została ukazana jako nadzieja na zarobek dla grupki przyjaciół, ich wspólne "hobby", dobrą okazję do poznania wspaniałych ludzi. Nikt tu nie narzuca nam szkodliwości pornografii, ba, Smith uzmysławia nam jak pozytywne jest to zjawisko.

Wszystko jednak po to, aby przedstawić nam rozwój związku Zacka i Miri. Dwóch przyjaciół znających się ze szkoły, u których szufladka z zapłaconymi rachunkami jest nieproporcjonalnie mniej zapchana niż ta z niezapłaconymi, którzy decydują się na kręcenie filmu pornograficznego, przy okazji odkrywając swoje uczucia
Smith ponownie potwierdza, że dobrze się czuje w tematach miłosnych (pamiętacie W pogoni za Amy?), ale w taki...inny sposób.

Mamy tu świetnych aktorów- ponownie wspomne o Mewsie, który mimo tego, że odciął się od roli Jaya gra tu jeszcze bardziej perwersyjną i wulgarną postać (tak to możliwe!).
Wrażenie robi Seth Rogen i znany nam z poprzednich części Anderson (Randall w Clercs, choć reszta "stałych aktorów" z filmów Smitha gdzieś przepadła.

Najbardziej za to boli poziom żartów. Mało finezyjne, niekiedy prostackie przypominającą durne American Pie i komedie z Sandlerem i Stillerem. Parę niezłych momentów (I'll be Oprah-Rich!) niestety nie ratuje filmu i tu zdecydowanie na minus.
Nie to kochaliśmy w filmach Kevina...
Mało jest tu nawiązań do komiksów (choć mamy tu pornola w klimatach Star Wars :)).

O ile "Zack i Miri..." jest o wiele słabszy od reszty filmów reżysera, to i tak wybija się ponad pewną poprzeczkę filmów o miłości i wciąż jest warty obejrzenia.

Brak komentarzy: