> expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

sobota, 27 lutego 2010

Łikend na Osiedlu cz.1

Z okazji zbliżającej się premiery zbiorczego wydania „Osiedla Swoboda” (Trzeci marca 2010! Chłodna 25! Wawa! G.18:00! Bądźcie tam i nie zapomnijcie wąsów!) na Trzech Ponurych Grzybach rozpoczynamy cykl gościnnych artykułów na temat tego legendarnego komiksu. Akcję „Łikend na Osiedlu” rozpoczynamy tekstem Tomka Popakula. Zapraszamy do czytania!



Czasem słyszy się narzekania, że w polskim komiksie za mało jest mainstreamu, a za dużo
undergroundu. Osobiście uważam, że to dobrze gdyż pozwoliło to zabłysnąć talentem wielu
autentycznym twórcom przemawiającym we własnym imieniu - swoim własnym głosem. Mowa tu m.in. o Michale Śledziński – „Śledziu”. Jest ikoną gatunku, jednym z
niewielu polskich twórców młodego pokolenia, którego styl jest kojarzony nie tylko przez osoby
interesujące się komiksem. Spowodowane zostało to głownie dzięki humorystycznym paskom komiksowym publikowanym
w "Świecie Gier" oraz innych tytułach traktujących o elektronicznej rozrywce. "Osiedle swoboda"
pojawiło się w pierwszym numerze kultowego miesięcznika "Produkt"(którego redaktorem
naczelnym i współzałożycielem był właśnie Śledziu). Bohaterowie „Osiedla…” stali się jednymi
z najpopularniejszych spośród bohaterów serii drukowanych w magazynie. Podobnie jak wywodzący sie Produktu
"Wilq", "Osiedle Swoboda" doczekało się własnej, regularnej serii zeszytów jako próbę publikacji
na wzór amerykański, co miało być gładkim przejściem z undergroundu do mainstreamu.

Wedle niektórych koncepcji sztuka powinna wyrażać ducha czasu w którym była tworzona.
Efektowne siarczyste wulgaryzmy, nieskrywany antyklerykalizm i niechęć do wszechpolskiej
katolickiej dewocji, afiramcja używania miękkich narkotyków, uliczny honor drobnej gangsterki
oraz pełen szyderstwa obraz policji. Sam pamiętam jak przez długi czas czytałem
kolejne odcinku "Osiedla Swoboda" w ukryciu przed matką.
Wszystko to pozwala określić "Osiedle" jako rasowego przedstawiciela undergroundu, produkcję
w pełni niezależną, niepoprawną politycznie. Jednocześnie nie sposób pominąć sie odwołań
do globalnej młodzieżowej popkultury komiksów i gier która jest generacyjnym przeżyciem nas
wszystkich i zarazem źródłem ikonografii naszej wyobraźni, przefiltrowanej jednak przez lokalną
polską podwórkową percepcję.
Śledziu często odwołuje sie do autentycznych przeżyć z własnego dzieciństwa spędzonego
w nieodłącznym towarzystwie osiedlowej paczki. Jestem chłopakiem ze wsi, nie wychowałem
się na blokowisku, ale mimo to czytając "Osiedle" czuję jakbym sam się na nim wychował.
Krwiste charaktery Smutnego i jego ekipy to moi najlepsi kumple, od pierwszych stron poczułem
z nimi mentalną więź, ich problemy były moim problemami. Autor nie proponuje nam chłodnego
realizmu, raczej coś co w literaturze określa się jako realizm magiczny, lokalne legendy z nutką
nostalgii. Nie trzeba być superbohaterem w pelerynie i przyciasnych
slipach, żeby zostać bohaterem komiksu. Śledziu jest mistrzem stylizacji. Pisze lokalną
mitologię na wzór DC lub Marvel Universe, z zamaskowaną specgrupą OPO ( Osiedle Pod Ochroną )
łącząca w sobie cechy młodzieżowej subkultury wyrzutków z drużyną Robina z Sheerwood.
Walka ekipy pod przewodnictwem Szopy o obronę lokalnego rynku używek spod znaku matki Gai,
przed kojarzącym się z dowolnym superłotrem w rodzaju Jokera - Chemicznym Alim
rozprowadzającym "złe" dragi, staje się starciem dwóch ideologii, szlachetnego podwórkowego
honoru kumpli i bezdusznej chciwości dilerów ze świata bezwzględnego kapitalizmu.
Wiele jest dramatycznych pauz kiedy to akcja zatrzymuje się, a w kadrze pojawia sie wypluwany
przez postać bogaty w tekst dymek, w którym to pojawia się albo rozbudowana obelga przybierająca postać
hip-hopowego diss'u (diss - skrót od dissrespect - obraza, fragment rapowanej piosenki atakujący oponenta)
lub znany amerykańskich komiksów (chociaż w równym stopniu z mangi) motyw głębokich filozoficznych
przemyśleń wciśniętych między wysokim kopnięciem w szczękę, a strzałem laserowego wzroku.
W niektórych dymkowych dialogach Śledzia można się dopatrywać pra-masłowszczyzny, który
jako pierwszy żenił poetykę na miarę Pana Tadeusza z podwórkowym slangiem.
Świat Osiedla którego prawdziwe życie odbywa się na granicy prawa, paradoksalnie nie jest
światem niemoralnym. Wbrew pozorom najważniejszym tematem tych komiksów jest przyjaźń,
przyjaźń od dzieciaka która ciągle trwa, pomimo szarości blokowiska i prozaicznych ale jakże życiowych
problemów pt. "skąd wytrzasnąć trochę kasy ?" - mimo permanentnego niezrozumienia ze strony reszty
społeczeństwa ,starszych i tych całkiem starych, oraz pomimo częstego zamroczenia środkami
odurzającymi i wynikających z tego incydentów.
Przyjaźń jest najwyższą wartością i nienaruszalną podporą pozwalającą przetrwać trudne chwile.
"Osiedle Swoboda" jest zatem dziełem wybitnie pedagogicznym.

Kto wie może gdy komiks Polsce okrzepnie, za kilka lat jako klasyk zostanie włączone
do kanonu ulubionych lektur o dzieciakach dla dzieciaków , obok "Dzieci z Bullerbyn"
i "Chłopców z Placu Broni" ?

Jakiś czas temu Śledzu ogłosił zakończenie pracy komiksiarza. Czy niniejsze wydanie będzie
historycznym udokumentowaniem pewnego okresu w polskim komiksie , przypieczętowaniem legendy ?
Oby nie. Póki co zapraszam do lektury zbiorczego wydania "Osiedla Swoboda".

Tomek "Caith Sith" Popakul


2 komentarze:

Ystad pisze...

widze, ze tekst z pliku TXT wrzucałeś (bo dziwnie podzieliło zdania :> )

kolcu pisze...

Klawe :)