> expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

niedziela, 28 lutego 2010

Łikend na Osiedlu cz.2

Premiera zbiorczego OS już w najbliższą środę (Trzeci marca 2010! Chłodna 25! Wawa! G.18:00! Bądźcie tam i nie zapomnijcie wąsów!). Z tej okazji dziś oddajemy w Wasze ręce tekst o tymże komiksie (a jakże!) napisany przez znanego i lubianego tu i ówdzie Arcza - niestrudzonego kolekcjonera kolorowych żeszytów i największego na świecie Savage-freak'a. Zapraszamy do czytania!



Początek będzie sztampowy. Pierwsze moje spotkanie z Osiedlem to, podobnie jak dla wielu, premierowy numer "Produktu" - magazynu komiksowego, który ni z tego, ni z owego trafił do szerszego obiegu. Pierwszy numer "zaatakował' mnie z nieistniejącego już kiosku na ul. Kopernika, niedaleko Uniwersytetu Warszawskiego. Niby nic nie znaczący szczegół, ale zawsze kiedy przechadzam się w tamtych okolicach przypomina mi się moment kiedy w łapach wylądował premierowy "Produkt" za słynne 6,66 zł.



Powiedzieć, że "Produkt" to rzecz kultowa, to jak stwierdzić, że doba ma 24 godziny. Przy pierwszych numerach kozakiem na osiedlu był ten, który dorwał w kiosku jako pierwszy kolejną odsłonę "P", które to potem czytało się na lekcji pod ławką, a w licealnych kibelkach na fajku cytowało co lepsze fragmenty, czy to z Osiedla czy z innych serii ("Klavo" FTW!). Fenomenem było to, że na myśl o magazynie Śledzia i spółki świeciły się oczka osobom, które wcześniej omijały komiksowe terytoria szerokim łukiem. Często też - co już znacznie smutniejsze - "Produkt" był ostatnim tworem komiksowym, z którym "na poważnie" miały one do czynienia. W zasadzie myśląc o magazynie Śledzia i spółki, myślę o "Osiedlu Swoboda", bo te dwa terminy to dla mnie niejako synonimy. Nie umniejszając oczywiście wszystkim innym komiksom, które pojawiały się na łamach "P", ale to właśnie Smutny, Szopa, Wiraż i reszta ferajny były tym koniem pociągowym od którego zaczynało się lekturę pisma.

Tak jak w pierwszym tomie "Na Szybko Spisane" Śledziu fantastycznie przedstawił czasy PRLu, tak na łamach "Osiedla..." sprawnie portretuje on i przedstawia zjawiska, które miały miejsce na przełomie wieków. Mam tu na myśli wszędobylskie dresiarstwo, królujący wtedy nu-metal, mohery czy blokersów zalegających na osiedlowych ławkach. Chociaż może powinienem napisać, że nie są to rzeczy związane li tylko z końcówką XX wieku i początkiem kolejnego, a klimaty znane raczej większości osób, które burzliwą młodość mają za sobą (może z wyjątkiem nu-, które skończyło się przecież na "Kil 'em all"). Inną rzeczą jest humor. Przy pierwszych numerach "Produktu" często zabierałem się za jego lekturę w środkach komunikacji, i po kilku takich wybrykach musiałem zaprzestać tego procederu z powodu napadów śmiechu, które pojawiały się przy czytaniu "Osiedla…". Takie kwiatki jak śnieżny fallus (1/2001), Dźwiedziu i Smutny pracujący jako pierwsza pomoc na meczu piłkarskim (2/2000) czy cudowne objawienie Matki Boskiej z pierwszego "Produktu" (1/99) pamiętam to dziś i do dziś szczerzę się na samą myśl. Oczywiście seria Śledzia to nie tylko humor czy zabawne przygody bohaterów, których można spotkać na każdym chyba osiedlu. Oprócz tego "na Swobodzie" działy się mniejsze lub większe dramaty, którym towarzyszył często dosyć osobliwy klimat. Wszystko to wrzucone przez autora do jednego wora, dało kawał świetnego komiksu, który nie bez powodu mianuje się "kultowym" czy "legendarnym". A teraz, po ponad dziesięciu latach od publikacji "Matki Boskiej Extra Mocnej", dzięki Kulturze Gniewu będzie można zapoznać się na raz ze wszystkimi czarno-białymi osiedlowymi epizodami, zebranymi w elegancki integral.

Przy okazji 'osiedlowego' hajpu z końcówki zeszłego roku, związanego z przygotowaniami do owego zbiorczego wydania serii Michała Śledzińskiego, postanowiłem przypomnieć sobie nieco perypetie jej bohaterów. Wyciągnąłem więc stare "Produkty" z pudła, zdmuchnąłem kurz, otworzyłem i... wydaje się, że to już nie było to samo. Uleciała gdzieś magia "Osiedla", a żarty jakby przestały śmieszyć. Nadużyciem byłoby jednak napisać, że seria ta nie przetrwała próby czasu, jedynie po pospiesznym przekartkowaniu kilku historii. Za kilka dni, po hucznej (jak mniemam) premierze na Chłodnej 25, mam zamiar przysiąść nad zbiorczym "Osiedlem" i przybić pionę ze Smutnym, licząc, że wrócą "stare dobre czasy" i radocha jaką miałem podczas lektury serii. Tak jak we wspomnianej komunikacji miejskiej.

Łukasz "Arcz" Mazur

Brak komentarzy: