> expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

czwartek, 25 marca 2010

149 - Batman: Knightfall


Wygrzebane gdzieś z zakamarków komputera. Kolejna stara praca (acz nie tak stara, jak poprzednia), jedna z tych, jakie masowo tworzyłem za małolata. Ta powstała, o ile dobrze pamiętam, w 2007 roku, kiedy udało mi się zebrać wszystkie części Knightfalla z TM-Semica.
(W tle podkładka na biurko (sponsorowana przez jakieś lekarstwa), "Hush" cz.1 z Egmontu, pin-up do Osiedla Swoboda z Dozorcą i Sherlock Holmes w B&W twardo pociśnięty tanim markerem widocznym u góry zdjęcia)

Batman należy do DC i został stworzony przez Boba Kane'a i Billa Fingera ;)

sobota, 20 marca 2010

einhundertachtundvierzig- 16 kawałków

Ostatnio na ripicie ciągle leci moje najnowsze (choć nie do końca) muzyczne odkrycie. Zespół Hocus Pocus z Nantes we Francji. Ja sam, styczność z hip hopem francuskim miałem tylko w przypadku wieszcza Rocha (franła żelafą), jakiś soundtracków z Taxi, przesłuchaniu Waxa Tailora i to chyba na tyle. Kiedyś tam temu trafiłem na album francuzów "73 Touches", który jakoś w natłoku dobrych albumów przeleciał między palcami. Dopiero ostatnio, apropos ogromnego ciśnienia na wskutek premiery nowego albumu grupy "16 Pieces", odświeżyłem sobie płytkę, przesłuchałem nową i zahaczyłem o starsze.
To co oni robią przez ponad dekadę, to naprawdę solidny jazz hip hop (ostatnio modny termin). 20 syl i ekipa na każdej płycie muzycznie serwują coś innego, ale zawsze zachowują wspólny mianownik szitu-która-buja-głową.
Wyobrazicie sobie, żeby w 1998 roku, gdy w Polsce robiło się masę niemiłosiernego krapu, oni siekali takie kawałki? MC w zespole, 20syl ( z tego co zrozumiałem z żabojadzkiej wikipedii jest również producentem), wiadomo, posługuje się językiem dla mnie niezrozumiałym, ale nie przeszkadza mi to w jaraniu się nim. Prawda?
Jeśli ktoś chce porównania, Hocus Pocus są takimi europejskimi The Roots. To najlepsza rekomendacja, żeby przekonać Cię czytelniku, żebyś ich sprawdził.



Jeśli chodzi o wieści z frontu, wysłałem komiks do kolektywu, ciekawe co z tego wyjdzie.
A tu taki szorciak mojego autorstwa, na rozprężenie:






niedziela, 14 marca 2010

147- Tęsknię za Tobą, zeszytówko? Średnio

Jako najmłodszy z grona blogowego, przyznam, że załapałem się na kres ery tm semiców. Jako mały smarkacz ponad trykoty z tej serii przekładałem kaczory donaldy (!!), właściwie w moim przypadku akcja czekam-na-regularne-wydania-superbohaterskich-zeszytówek to czasy DK i Mandragorowych tasiemców oraz sporadyczne przygody z oryginalnymi wydaniami zeszytówek, które przez jakiś czas zamawiałem (Punishery, Wolveriny).
Jak już wiemy, od kilku miesięcy mój portfel odpoczywa sobie w ciepłych krajach, bo komiksy wypożyczam z biblioteki. W chwili gdy to pisze, obok na biurku leżą biblioteczni Towarzysze Zmierzchu, Ronin i cośtam jeszcze. Ten sposób dostępu do komiksów daje mi trochę do myślenia o tym, co by było, gdyby zeszytówki się wciąż ukazywały. Z wielką niechęcią bym je kupował, a jeśli kupował, to tylko wybrane, musiszmiec serie. Po pierwsze, zajawka znika z wiekiem. Po drugie, estetyczniej w ładnym tomie. Po trzecie, wygoda. Posiadanie albumu komiksowego jest wygodne, przyjemne, oszczędza babrania się w zeszytach. Dlatego w mojej bibliotece praktycznie nie ma zeszytów i cieszę się z tego. Podejrzewam, ze chodzi o to, że wypożyczając album zajmuje 1/7 konta bibliotecznego, wypożyczając 5 zeszytówek, które składają się na album zapchałbym sobie 5/7.
Z drugiej strony była jakaś magia w tych kolorowych zeszytach spoglądających na mnie z półki kioskowej. Podobna sprawa była z magazynem Ślizg, który był wg mnie najlepszym czytadłem hip hopowym swojego czasu, ale upadł podobnie jak komiksy mandragory, tm semic czy dk komiks. Pewnie świadczy to o braku zapotrzebowaniu na takie wydania komiksów.
Podsumowując, samolub we mnie cieszy się, że jako absolutny dzieciak miałem przyjemność czuć tę magię wyskrobywania piątaka na zeszyt, regularnej procesji kupowania magazynu na pętli tramwajowej i odjazd do centrum z nosem w lekturze, a teraz, gdy jest mi to raczej nie na rękę, mogę nabyć/wypożyczyć sobie elegancki tomik. I to mi pasuje.

sobota, 13 marca 2010

146 - Tęsknię za Tobą, zeszytówko! Czyli o Rycerzach Polskiego Komiksu

Ja też tęsknię za zeszytami, które co miesiąc kupowałbym w kiosku, składował w segregatorach i odliczał dni, kiedy poznam dalszy ciąg historii po dramatycznym cliffhangerze. Jednak nie widzę tutaj przyszłości dla tytułów super-hero. Nie dziś, nie teraz. Bardzo chętnie ujrzałbym w kioskach poczytną serię pokroju "Baśni" czy "100 naboi", tudzież innych tytułów z Vertigo. Jednak superherosi - nie, dzięki. Tym się raczej nie zwojuje rynku. I wątpliwe, czy sprawi, że dzieciaki sięgną po komiks jako taki. Trochę jak z Harry'm Potterem czy "Zmierzchem" - teoretycznie nastoletnia brać z własnej i nieprzymuszonej woli czytała opasłe tomiszcza, ale TYLKO tę jedną konkretną serię, bez otwarcia się na inną literaturę. Małoletni nie sięgnęli po przygodach Belli i Edwarda po Anne Rice czy Brama Stokera, a fani czarodzieja w okularach nie zaczęli zgłębiać "Legend arturiańskich", ino zatrzymali się na poziomie Rowling i Meyer. Gdy wprowadzamy serie superhero dla dzieciaków do kiosków, możemy mieć nadzieję, że potem zaintrygowani nastolatkowie sięgną po Gaimana, Moore'a i Eisnera - ale znając życie i rynek, tak się nie stanie i nie można założyć, że od razu rynek komiksowy ruszy z kopyta. Co więcej, gdy w kioskach będzie tylko i wyłącznie czysty, nieskażony prosty mainstream PG 13, tym bardziej umysły większości rodaków zamkną się na znanej od lat klasyfikacji "Komiksy są dla dzieci, i to tych słabiej rozwiniętych, bez wyobraźni do czytania książek". Zatem przydałyby się też, razem z ewentualnym superhero, ambitniejsze serie, z widocznym z daleka znaczkiem, że są dla "wyrobionego" czytelnika. Tak, wiem, że DK miał Silent Hill. I że był Lobo. Ale jednak ani jednego, ani drugiego ambitnym zeszytem bym nie nazwał. Wiecie, o co mi chodzi.

To tak teoretyzując i marząc po trochu. Teraz na serio.
"Nieformalny Front Fanów Komiksowego Mainstreamu" to w moim mniemaniu nieszczególnie śmieszny żart, podobny do dziesiątek internetowych ugrupowań, które zajmują się wystosowywaniem (czysto teoretycznym, bo zazwyczaj nic z tego nie wychodzi) ankiet i podań do telewizji czy prasy, by emitować 156 sezon Star Treka w najlepszym czasie antenowym czy dodawać do Wyborczej płyty z włoskimi horrorami z lat 50, bo "jest wielu fanów i oni na pewno to obejrzą/kupią". Ta akcja, chociaż z góry wątpię w jej powodzenie, miałaby jakiekolwiek możliwości zaistnienia, gdyby faktycznie ktoś coś zrobił w interesie wprowadzenia zeszytów z powrotem do kiosków. Tymczasem straszliwie nielogiczny (i dość śmieszny) tekst, jaki wystosował jeden z "zaangażowanych" na blogu parę dni temu, zdradza, do jakiego stopnia nieznane są niektórym Rycerzom Polskiego Komiksu jakiekolwiek prawa rynku - zarówno ze strony czysto ekonomicznej, jak i w kwestii nawyków czytelniczych Polaków. Sam tekst polecam, łącznie z komentarzami, jako radosny przykład czystego absurdu, a do inicjatorów akcji mam prośbę - jeśli chcecie zrobić coś konkretnego dla komiksu, nie publikujcie na dzień dobry takich tekstów jako argumentu, bo w taki właśnie sposób pięknym, czystym strzałem odrąbujecie sobie kawał stopy. A jeśli już to zrobicie, nie dziwcie się, że z całej akcji wszyscy wokół się śmieją.

niedziela, 7 marca 2010

145 - Tęsknię za Tobą, zeszytówko? No jasne!




"Pokazanie wydawnictwom komiksowym, jak bardzo tęsknimy za tamtymi czasami" - taki jest cel (zacnej w moim mniemaniu) akcji "Tęsknię za Tobą, zeszytówko", którą organizuje Nieformalny Front Fanów Komiksu. Ci z Was, którzy pamiętają comiesięczny wyścig do kiosku po nowy zeszyt z TM-Semica, zapewne wiedzą ocb z "tamtymi czasami".

Za Arczem:
"Jak na razie cała akcja jest wynikiem spontanicznego zrywu, który dopiero w niedalekiej przyszłości ma nabrać konkretniejszych kształtów, a na tę chwilę zadaniem numer jeden jest dotarcie do jak najszerszej grupy zainteresowanej powrotem Supermana i reszty kalesoniarzy do kiosków. Impulsem do jej powstania, czy też kroplą przepełniającą czarę goryczy, była dla założycieli legendarna (acz ciężko powiedzieć czy prawdziwa) niechęć Tomasza Kołodziejczaka do klimatów superbohaterskich, którą można wyczuć przy jego odpowiedziach na każde pytanie w stylu "kiedy superhero zagości na dobre w Egmoncie?". Fakt faktem, że pytania te wydają się zasadne, skoro dobrze powodzi się zeszytówkom ze świata Gwiezdnych Wojen, a lada dzień do szerszej dystrybucji ma trafić pierwszy numer magazynu "Fantasy Komiks". Tak jak napisałem wcześniej, "Tęsknię za Tobą, zeszytówko" dopiero się rozkręca, więc konkretów należy oczekiwać w najbliższych dniach czy tygodniach. Ja ze swojej strony akcję tę z przyjemnością w miarę możliwości wesprę, bo wydaje mi się, że zeszyty powinny powrócić do czytelniczych rąk, których zapewne znalazłoby się odpowiednio dużo."


Dla wszystkich tych, którzy pragną być na bieżąco (niczym woda w kranie) dwa pomocne linki:
Blog akcji.
Konto na Fejsbuku.