> expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

niedziela, 26 września 2010

173 - Klasyfikacja widzów kinowych cz.2

Widz – fan
Charakterystyczna scena z Cinema Paradiso Giuseppe Tornatore, w której wzruszony kinoman recytuje dokładnie wszystkie dialogi, uprzedzając o kilka sekund każdą kwestię wypowiadaną przez aktorów, to doskonałe zobrazowanie przykładu widza – fana. Tę grupę tworzą głównie przedstawiciele dwóch innych kategorii: widzów przygotowanych i widzów bez pomysłu, chociaż mechanizmy rządzące odbiorem są na tyle nieprzewidywalne, że można zaobserwować przypadki przekształcenia w widza - fana członków wszystkich pozostałych grup. Widz – fan na film przychodzi średnio dwa razy (w pierwszym okresie wyświetlania go w kinach) i nie marnuje okazji, by obejrzeć go po raz kolejny w ramach przeglądów czy festiwali. Jest także głównym targetem rynku ekskluzywnych edycji DVD i Blu-ray – dla niego tworzone są wersje reżyserskie głośnych obrazów w niekończących się wznowieniach (czego przykładem chociażby błyskawicznie znikające ze sklepów i wypożyczalni kolejne, uaktualnione wydania Łowcy androidów Ridleya Scotta) oraz olbrzymi rynek filmowych gadżetów – zaczynając od koszulek i kubków, a kończąc na książkowych wersjach scenariuszy, serialach animowanych czy figurkach. Nie da się znaleźć lepiej skonstruowanej machiny zarabiającej na widzu-fanie, jak ta rozwinięta na bazie popularności cyklu Gwiezdnych Wojen George’a Lucasa. Widzowie - fani to ukochana przez biznes filmowy grupa, najbardziej pożądana przez producentów filmowych – nie tylko znacząco zwiększa zyski z biletów, ale także pragnie potem jak najdłużej z filmem( i wszystkimi związanymi z nim dodatkami) obcować, przeznaczając na swą pasję każde pieniądze. Ciężko określić standardowe zachowanie widza – fana przed projekcją – wszystko zależy od tego, czy mamy do czynienia z cyklem, kim jest reżyser i czy film jest adaptacją książki, gry komputerowej lub komiksu. Oraz, rzecz jasna, w ostatnim przypadku – jakim zainteresowaniem cieszy się pierwowzór. Faktem jest, że niekiedy film pomaga wypromować dane dzieło i uczynić z niego obiekt kultowy (choćby Love Story, Droga do zatracenia, Przeminęło z wiatrem czy Mechaniczna Pomarańcza) – wszystkie, chociaż cieszyły się w określonych kręgach odbiorców poczytnością, zostały uznane przez krytyków i czytelników za kiepską i trzeciorzędną literaturę, zaś dzięki kasowym ekranizacjom awansowały do kanonu wybitnych dzieł XX wieku – niemała w tym zasługa zafascynowanych filmem widzów – fanów. Widz – fan danej serii czy cyklu przypomina od strony „technicznej” widza przygotowanego: zapoznaje się dokładnie z premierowymi materiałami, wyszukuje fotosy i zwiastuny, czyta recenzje i opisy, bada materiał, na którym film bazuje. Jednak różni się od widza przygotowanego intencjami – nad całą teoretyczną „podbudową”, która ma wywołać u niego lepszy odbiór dzieła, pracuje ze względu na czystą pasję i ciekawość, nie zaś dla wspomnianej wyżej „usprawiedliwionej” możliwości krytyki. Niemniej, pojęcia widz – fan i widz przygotowany (w związku z rzadkim występowaniem tego drugiego) można używać synonimicznie. Także dlatego, że przedstawiciele obu tych kategorii rzadko przychodzą do kina sami; najczęściej w seansie uczestniczą w towarzystwie widza przypadkowego lub innych członków własnej grupy. Znaczącą wadą widza – fana jest chęć ukazania swojej pasji podczas seansu. Głośne recytowanie ścieżki dialogowej czy komentowanie akcji (głównie uprzedzanie osoby towarzyszącej, że za moment wydarzy się coś ważnego/strasznego/ niesamowitego etc. ) to tylko niektóre z charakterystycznych zachowań członków tej grupy. W przypadku filmów kultowych, powtarzanych okazjonalnie podczas konwentów i festiwali, widzowie – fani potrafią brać udział w seansie np. przebrani za bohaterów (w Polsce to zjawisko nie jest tak powszechne jak w Stanach Zjednoczonych, gdzie urządza się specjalne pokazy m.in. The Rocky Horror Picture Show czy Priscilla – Królowa Pustyni, na które wstęp jest dozwolony wyłącznie w kostiumach postaci filmowych. Widzowie, podzieleni na grupy, recytują wszystkie dialogi z pamięci, śpiewają razem z aktorami lub wykonują oparte na filmowych układy taneczne), co miało miejsce w warszawskich kinach podczas premiery dwóch pierwszych części cyklu o Harry’m Potterze (Harry Potter i Kamień Filozoficzny oraz Harry Potter i Komnata Tajemnic), na które przybyli nastoletni miłośnicy powieści przebrani w szaty czarodziei, wyposażeni w miotły i charakterystyczne, okrągłe okulary tytułowego bohatera.

Widz przypadkowy
Kategoria, której przedstawicieli najprościej można określić jako „osoby towarzyszące”. Samotnie nie wybraliby się na dany film, jednak zaproszeni - nie odmawiają. Podczas seansu widz przypadkowy jest bardzo problematyczny: w przypadku cyklu, ponieważ nie orientuje się w fabule i postaciach poprzednich filmów, musi pytać o wszystko swojego towarzysza (najczęściej widza- fana lub widza przygotowanego), który w tej sytuacji może okazać pełnię swojego obeznania. Widz przypadkowy w trakcie projekcji jest zagubiony – nie potrafi wychwycić istotnych dla fabuły scen, nie do końca rozumie zwroty akcji i nie śmieje się w „odpowiednich” momentach. Jest zdany wyłącznie na osobę lub grupę, z którą przyszedł do kina, jednak w większości przypadków jego udział w seansie jest w najlepszym przypadku niepełny, głównie jednak znikomy bądź wręcz żaden (ze względu na brak orientacji i odpowiedniego nastawienia do obrazu). Widza przypadkowego można rozpoznać po tym, że bardzo często zasypia w trakcie trwania filmu, nie chcąc wyjść z sali i opuszczać towarzyszącemu mu widza – fana, ale także nie wyrażając chęci wzmożonego wysiłku skupienia uwagi na niezrozumiałym dla niego filmie.
Wśród dorosłych i nastoletnich klientów kin widzów przypadkowych spotyka się znacznie rzadziej niż wśród dzieci. Główna odpowiedzialność za to spoczywa na rodzicach, którzy zabierając swoją małoletnią pociechę na kolejne części Shreka czy Madagaskaru są przekonani, iż idą na film dla dzieci przeznaczony. W większości przypadków współczesna animacja stała się jednak rozrywką skierowaną dla dzieci powyżej dziesiątego roku życia – postmodernistyczne żonglowanie cytatami z klasycznych filmów i zabawa najróżniejszymi motywami bawią, owszem, ale dorosłych obecnych na seansie. Pokutuje tu też silnie zakorzenione w społeczeństwie przeświadczenie, że film animowany jest synonimem filmu dla dzieci. Tymczasem najbardziej przez wyżej wspomniany trend poszkodowane są dzieci. Nie będąc w stanie ogarnąć fabuły i zaprzyjaźnić się z postaciami, których nie rozumieją, śmieją się z najprostszych, slapstickowych gagów i ordynarnych żartów, bo tylko tyle im pozostaje. Oczywiście, właśnie te chwyty od wielu lat najbardziej bawią w kinie małoletnią publiczność (ze względu na jej ograniczone możliwości poznawcze i oczywiste psychologiczne uwarunkowania), jednak nie sposób oprzeć się wrażeniu, że współczesna animacja traktuje je wyłącznie jako dodatek, wyżej stawiając rozrywkę i przychylne oceny obrazu rodzica niż dziecka. Właśnie DreamWorks, przodujący w produkcji „dziecięco/dorosłych” tworów animowanych, od Shreka poczynając, wykształcił niepisany kodeks tworzenia filmu „dla każdego”. Taka sytuacja ma też wpływ na odbiór starszych filmów stricte przeznaczonych dla dzieci. Najlepszym przykładem mogą być wyświetlane w ramach akcji promocyjnej najnowszego filmu wytwórni Pixar dwie pierwsze części najsławniejszego cyklu w dziejach animacji komputerowej, czyli Toy Story. Powstały przed 15 laty film był wówczas absolutną innowacją – nie tylko jeśli idzie o rozmach i poziom zastosowanej techniki komputerowej, ale także w kwestii rozbudowanego i dojrzałego scenariusza, który zapowiadał wielką rewolucję i awans obrazu animowanego do ścisłej czołówki filmów kasowych, co dziś, po spektakularnym sukcesie finansowym obu czołowych wytwórni: Pixara i DreamWorksa nikogo nie dziwi, wówczas natomiast było nie do pomyślenia dla krytyki i samych twórców. Dziś, dla przyzwyczajonych do technologii 3D widzów, gdy animacja komputerowa stała się powszechna, Toy Story dzięki swej uniwersalności nadal potrafi zainteresować zarówno dzieci, jak i dorosłych – jednak można zaobserwować różnice w mentalności nowego pokolenia. Podczas jednego z seansów w krakowskim Cinema City Bonarka małoletnim widzom zdarzało się reagować śmiechem w wie-lu najmniej odpowiednich momentach – m.in. podczas dramatycznej sceny finałowego pościgu trójki zabawek za ciężarówką. Gdy pozbawieni szansy na dogonienie pojazdu przy pomocy sterowanego zdalnie samochodziku bohaterowie decydują się na desperacki krok użycia przywiązanego do jednego z nich fajerweku , ich jedyną zapałkę gasi pęd powietrza przejeżdżającego drogą samochodu. Scena, która u mnie samego, gdy oglądałem film przed laty, powodowała stan bliski płaczu, rozbawiła kilkoro dzieci na sali kinowej. Był to zresztą jeden z niewielu przejawów ich aktywności w trakcie trwania seansu. Podczas ponad godzinnej projekcji dało się słyszeć pojedyncze opinie, jakoby film był „nudny” i dłużył się. Taka sytuacja umieszcza dziecko w kinie w swoistej pułapce: z jednej strony, przyzwyczajone do prostej, slapstickowej formuły dużej ilości gagów nie są w stanie czerpać pełni doznań podczas projekcji filmów wedle „starej szkoły”, z drugiej zaś – przez omówiony wyżej trend intertekstualnego natrętnego „cytowania”, przeznaczonego dla dorosłych i „wyrobionych” odbiorców podczas seansów są widzami przypadkowymi, wyłącznie towarzyszącymi i niejako usprawiedliwiającymi obecność dorosłego opiekuna w kinie.



Widz przymuszony
Najczęściej widz w wieku szkolnym, przybyły do kina nie z własnej woli, lecz zmuszony do tego z powodu zbiorowej decyzji grupy. Stały element widowni każdej adaptacji lektury szkolnej. Ponieważ nie znajduje żadnej przyjemności w uczestniczeniu w seansie, traktuje go jako zło konieczne (niezbędne do uniknięcia zajęć) i albo przyjmuje taktykę widzę przypadkowego (nie próbując zagłębić się w dzieło filmowe, ogląda wybiórczo i bezrefleksyjnie bądź zasypia), albo, co niestety występuje częściej, próbuje zapewnić sobie maksimum „rozrywki” w niesprzyjających temu okolicznościach. Aby w pełni uświadomić otoczeniu, jak bardzo wyświetlany film go nie interesuje, rozmawia głośno, ostentacyjnie świeci uniesionym w górę telefonem komórkowym lub zaczepia widzów w sąsiednich rzędach: może się posuwać nawet do rzucania w nich popcornem. Ma skłonności do komentowania i opisywania tego, co dzieje się na ekranie na głos. Najbardziej utrudniający odbiór filmu i irytujący typ widza w niniejszym zestawieniu.

W ostatnim odcinku: widz - konsument, widz obeznany i widz stonowany.

Brak komentarzy: