> expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

środa, 25 stycznia 2012

241 - Tae Ekkejr! - recenzja


Rzadko która książka z nurtu klasycznej fantasy (w tolkienowskim rozumieniu tego wyrażenia) potrafi mnie zaskoczyć. Po prostu sporo już tego w życiu przeczytałem. Kilka miesięcy temu udało się to Marcinowi Mortce, gdy rzuciłem się na głębokie wody „Martwego Jeziora”. Ostatnio wyczyn Mortki powtórzyła Eleonora Ratkiewicz. Może sama książka nie jest równie oryginalna, co jej tytuł, ale z całą pewnością „Tae Ekkejr” daje radę.

Z przeciwległych stron w podróż z ważną misją wyruszają elf i człowiek. Splot dziwnych wypadków doprowadza do spotkania obu mężczyzn. Nie jest to zwykłe spotkanie, ponieważ książę Larmett ratuje życie elfowi, który omyłkowo stał się ofiarą zamachu. Wyciągnięty spod lawiny Enneari chce się odwdzięczyć, w konsekwencji czego człowiek i elf w dalszą podróż ruszają razem. Podczas wędrówki okazuje się, że - być może - obie misje, z jakimi wyruszyli, mają ze sobą sporo wspólnego...

Żaden z podróżujących nie miał wcześniej zbyt wiele kontaktu z rasą przeciwną. Prowadzi to oczywiście do wielu zabawnych sytuacji, wręcz komedii pomyłek i nieporozumień. Dla mnie owy humor i relacje pomiędzy dwoma głównymi bohaterami stanowią największą siłę powieści. Bo przecież, obie rasy diametralnie się różnią. Nie chodzi nawet o wytrzymałość fizyczną i przeciętną długość życia, ale o odmienne obyczaje, czy sposób, w jaki postrzegają świat. Wiele kłótni, a także wzajemnej pomocy i przeżytych przygód, prowadzi w końcu do narodzin pięknej przyjaźni. Zresztą to, jak autorka pisze o przyjaźni, jest szczególnie urzekające, niesamowite i skłaniające do chwili zastanowienia.

Lekki styl autorki sprawia, że książkę czyta się w zastraszającym tempie. Pochłaniamy kolejne strony, śledząc nowe przygody i "słuchając" dialogów, które są świetnie prowadzone. Zresztą cała książka jest pełna przyjemnych dla oka/ucha porównań i metafor.Natomiast opowieść w opowieści - historia Larmetta o Dzikunie, psie wielkości konia, który zasiadał do stołu wraz z królem (i to na honorowym miejscu!) - stanowi jedną z najlepszych i najbardziej zabawnych anegdot, jakie dane mi było poznać. Majstersztyk.

Polecam serdecznie "Tae Ekkejr" Eleonory Ratkiewicz wszystkim, niezależnie od tego, czy zaczynają swoją przygodę z fantasy, czy są starymi wyjadaczami. Może i autorka nie wprowadza do gatunku niczego rewolucyjnego, to jednak warto dać tej książce szansę. Mimo że lekka i pełna humoru, nie jest pozbawiona fragmentów, które dają okazję do refleksji. "Tae Ekkejr" stanowi zamkniętą całość. Wiem jednak, że powstał drugi tom opowieści o Ennearim i Larmecie - "Lare-i-t'ae". Mam nadzieję, że Fabryka Słów postanowi go wydać, czekam z niecierpliwością.


Recenzję pierwotnie ukazała się na Valkirii.

poniedziałek, 23 stycznia 2012

240 - Przygody dzielnego legionisty Asteriksa

Do galijskiej wioski, po dwóch latach nieobecności, powraca Falbala. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie dziwne zachowanie grubego („KTO JEST GRUBY?!”) Obeliksa. Nasz sympatyczny wąsacz o krągłych kształtach trafiony strzałą Amora całkowicie traci nie tylko apetyt, ale i głowę. Chcąc przypodobać się Falbali, obiecuje wyciągnąć jej narzeczonego – Tragikomiksa – z rąk Rzymian. Wraz z Asteriksem wyruszają w długą i niebezpieczną podróż, podczas której, będą mieli okazję zwiedzić inne państwa, spotkać piratów, a w końcu nawet przejść się w butach rzymskiego legionisty – i to dosłownie!

Recenzja komiksu "Asteriks Legionista" już wisi na Alei Komiksu.

niedziela, 22 stycznia 2012

239 - Gościnne kropki

W sierpniu ubiegłego roku napisał do mnie Piotr Szreniawski i zaproponował mi udział w projekcie "Gościnne Strony". Czasu było sporo, a projekt wydawał się ciekawy, więc zanotowałem sobie w głowie, że wypadałoby coś zrobić.

Czas mijał szybko (wakacje!), potem trochę wolniej (studia!). Nadszedł styczeń i dowiedziałem się, że projekt Pszrena został zakończony.

COOOO?!

Palnąłem się z rozmachem w głowę. Zapomniałem podesłać Piotrowi swoje kropki. Gapa ze mnie. Bo komiks (o ile moja radosna twórczość w ogóle może aspirować w tym przypadku do takiego miana) zrobiłem, a jak. Leżałem sobie kiedyś na łóżku, słuchając Paktofoniki i coś tam czytając, gdy przyszło olśnienie.

Komiks poniżej.


Pasek nawiązuje oczywiście do pierwszych trzech sekund tego, które z kolei to, jest fragmentem tego.

Szkoda, że mój pasek nie trafił do zbiorku. Zawsze można by się pochwalić następną, dumnie brzmiącą publikacją (nawet jeśli tylko internetową). A tak, pozostaje tylko kolejny wpis na blogu. Chyba, że kiedyś ukażą się "Gościnne Strony. Wyd. II - poprawione i uzupełnione". Po cichu na to liczę. Byłoby bardzo miło.


EDIT:
No i jest. Drugie wydanie, uzupełnione. :)
Dzięki, Piotrze!

poniedziałek, 16 stycznia 2012

238 - Akta Dresdena. Front Burzowy.

Magia potrafi zabić. I robi to, jednak za magią zawsze stoi ktoś, kto nią kieruje. Tym razem mag skrywa swe oblicze w cieniu. Ukrywa się przed policją, planując jednocześnie kolejne morderstwa. Ma się jednak czym martwić, ponieważ jego tropem podąża Harry Dresden. A Harry jest najlepszy w tym co robi – być może (acz niekoniecznie) dlatego, że jest jedynym magiem-detektywem do wynajęcia w całym mieście. Jako konsultant policji, próbując przetrwać do pierwszego, wplątuje się w bardzo zawiłą i niebezpieczną intrygę pełną magii. Magii w najgorszej, najbardziej brutalnej i przerażającej postaci…


Najrozmaitsze fuzje pomiędzy gatunkami najczęściej wypadają co najwyżej blado. Jimowi Butcherowi jednak takie połączenie się udało i w książce "Front Burzowy" prezentuje nam bardzo sprawne połączenie kryminału i fantastyki. Mimo, że fabuła opiera się na klasycznym schemacie znanym z kryminałów – krok po kroku poznajemy kolejne elementy układanki – a główny bohater wydaje się być dziwnie znajomy – prochowiec, wieczny brak kasy, niewyparzona gęba i niejasna przeszłość – elementy fantastyki występujące w powieści niezwykle uatrakcyjniają lekturę. Mamy tu więc wątek z narkotykami wytwarzanymi dzięki magicznym eksperymentom, mamy demony chcące uciszyć głównego bohatera na polecenie innego maga, mamy wampirzycę prowadzącą dom lekkich obyczajów i kościotrupa erotomana. Jest też enigmatyczny i milczący Morgan, wysłannik Białej Rady – pilnującej, by żaden z obdarzonych magicznymi zdolnościami ich nie nadużywał (i nie chodzi tu o takie błahostki jak lewitacje produktów żywnościowych, czy "nadmuchanie" ciotki w wakacje…).

Książka jest sprawnie napisana i szybko przewracamy kolejne strony. Autor zadbał o to, by czytelnikowi nie doskwierała nuda – prawie każdy z dwudziestu siedmiu rozdziałów kończy się zabawnym żartem lub efektownym Cliff-hangerem, który zmusza do dalszego czytania. Nie pamiętam, kiedy ostatnio czytałem książkę tak wypełnioną akcją i kolejnymi, ciekawymi pomysłami. Na szczęście, w nawale epickich bijatyk i magicznych rytuałów, Jim Butcher nie zapomniał o intrydze kryminalnej, w którą wplątał się nasz detektyw. W punkcie kulminacyjnym większość wątków łączy się i znajduje wspólne rozwiązanie, które – choć zaskakujące – jest dobrze obmyślone i nierozczarowujące. Inne zaś wątki, na przykład tajemnicza przeszłość maga-detektywa, będą musiały poczekać na swoje rozwiązanie w kolejnych tomach cyklu "Akta Dresdena". Wielkim plusem "Frontu Burzowego" jest narracja prowadzona w pierwszej osobie – Harry Dresden świetnie opisuje kolejne etapy śledztwa, skupiając się bardziej na własnych przemyśleniach niż na rozwlekłych opisach otoczenia. Jego cięte i ironiczne (a do tego trafne!) komentarze na temat dosłownie wszystkiego i wszystkich, niejednokrotnie wywołały na mojej twarzy szeroki uśmiech.

Kilka lat temu, pierwsze pięć tomów "Akt Dresdena" wydał w naszym kraju Amber. Nowe wydanie, które serwuje nam Wydawnictwo Mag, różni się od poprzedniego szatą graficzną, ilustracją na okładce (która teraz jest dużo bardziej zachęcająca i klimatyczna) i tłumaczeniem, które tym razem wykonał niezastąpiony Piotr W. Cholewa (mistrz humorystycznych tłumaczeń; ma na koncie wszystkie części „Świata Dysku”).

"Front Burzowy" to lekka i przyjemna książka, pełna akcji i widowiskowych zdarzeń. Porządnie napisana i z humorem. Polecam serdecznie i czekam na drugi tom, zapowiedziany na początek lutego. Cykl za granicą zdobył sporą popularność i na jego podstawie powstał serial, system RPG i komiksy. Zresztą samych książek opublikowano jak na razie czternaście, a kolejne dziewięć jest w zapowiedziach. Żywię nadzieję, że również w Polsce cykl zdobędzie popularność i kolejne tomy będą się ukazywały w regularnych odstępach czasu.

Moją dziesiątą już recenzję dla Valkirii przeczytacie też tutaj.

sobota, 14 stycznia 2012

237 - Top komiksów za 2011 rok na Alei

Na Alei Komiksu ukazały się podsumowania ubiegłego roku. Wraz z kolegami redaktorami wybraliśmy 12 polskich i 11 zagranicznych najlepszych komiksów, które ukazały się w 2011 roku.

Od siebie dodałem kilka miłych słów o komiksach "Wiedźmin: Racja Stanu" i "Amerykański Wampir".

Mimo że komiks "Racja Stanu" to tylko dodatek mający na celu promowanie gry "Wiedźmin 2: Zabójcy Królów", to sprawdza się świetnie jako samodzielny produkt. Michał Gałek napisał bardzo porządną i klimatyczną historię, mocno zakorzenioną w wiedźmińskich realiach. Opowieść przypadnie do gustu wszystkim fanom wykreowanego przez Andrzeja Sapkowskiego świata, nieważne, czy znają oni pierwowzór literacki, czy tylko gry. Arkadiusz Klimek w totalnie miażdżący sposób zilustrował ów scenariusz i na nowo ustawił poprzeczkę dla wszystkich, którzy chcą się "bawić" w realistyczny rysunek. Jego "Wiedźmin" to chyba najlepiej narysowany komiks ubiegłego roku. Całości dopełniają barwne kolory Łukasza Pollera, które niestety tracą jednak wiele w papierowym wydaniu. Komiks zasługuje niewątpliwie na porządną, albumową reedycję w powiększonym formacie, która zebrałaby obie części w całość. Bo to, jak komiks został potraktowany w "Komiksowych Hitach", jest po prostu śmieszne, biorąc pod uwagę, ile pracy włożyli weń autorzy.

W czasach, gdy wampiry są dosłownie wszędzie (i to, w bardzo różnej, często kontrowersyjnej postaci), z natłoku tytułów trudno wyłowić coś naprawdę wartościowego. Scottowi Snyderowi, wspomaganemu przez samego Stephena Kinga, udało się stworzyć bardzo klimatyczną historię. Dodając do tego naprawdę porządne rysunki Rafaela Albuquerque'a, dostajemy niezwykle wciągającą i mroczną opowieść. Opowieść, która zaskakuje świeżymi pomysłami, jednocześnie nie robiąc żadnej rewolucji. "Amerykański Wampir" to po prostu świetny komiks, w którym nocni krwiopijcy są przedstawieni tak, jak na to zasługują.

Najlepsze komiksy wg. mnie:
1. Czasem
2. Osiedle Swoboda integral (wyd.2)
3. Wiedźmin (Komiksowe Hity)
4. Best of Ziniol
5. Scientia Occulta
6. Szkicownik KaeReLa
7. Bler 2
8. KEFT

1. Amerykański Wampir
2. Uzumaki - Spirala
3. Liga Niezwykłych Dżentelmenów 4
4. New Avengers: Ucieczka
5. Joker
6. Komiksy z Kaczogrodu 3
7. Pinokio
8. One Piece 2

Mało w tym roku czytałem nowości (głównie nadrabiałem zaległości, jak widzicie moje top10 nie ma nawet dziesięciu pozycji...), na niektóre nie było kasy (Szelki, Mglisty Billy) na niektóre nie było wolnego czasu i czekają na półce (Diefenbach , Byłem Bogiem), inne nie zachwyciły mnie w równym stopniu, co innych (Pinokio, Rewolucje 6). Teraz po zastanowieniu, zmieniłbym miejscami Amerykańskiego Wampira i Uzumaki, ale trzeba było o tym pomyśleć wcześniej.

Byłem wczoraj na piątym spotkaniu Małopolskiego Studia Komiksu. Spotkanie prowadził wspominany już dziś Michał Gałek i bardzo ciekawie opowiadał o pisaniu scenariuszy. Niby nie dowiedziałem się niczego nowego, ale przyjemnie było zobaczyć nieopublikowane plansze i wysłuchać kilku anegdot.

A jakbyście mieli ochotę posłuchać radosnego pieprzenia o grach, sprawdźcie kanał mojego kumpla - Tivolta. Sporo przeklina.