> expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

piątek, 10 maja 2013

340 - Z gnatem w chmurach - recenzja gry BioShock Infinite




W najnowszej części serii Bioshock, będącej prequelem dwóch poprzednich gier, przenosimy się z podwodnego miasta Rapture do Columbii – szybującej w chmurach metropolii. Jest rok 1912 i otacza nas alternatywna wizja Ameryki. Wchodząc w skórę Bookera DeWitta, musimy odnaleźć tajemniczą Elisabeth i oddać ją ludziom obiecującym uregulować w zamian nasze długi. Spore długi, należy dodać. Z pozoru proste zadanie szybko zmienia się w wielowątkową intrygę, a utopijną – jak mogłoby się wydawać – Columbię ogarnia coraz większe szaleństwo... 
 (...)
Oprawa wizualna zachwyca. Poczynając od zapierającej dech w piersiach Columbii, przez urozmaicone – choć utrzymane w jednolitej stylistyce – poziomy, po projekty postaci – wszystko jest dopracowane i przemyślane w najdrobniejszych szczegółach. XX-wieczny świat, nie pozbawiony jednak futurystycznych aspektów połączonych ze steampunkowymi motywami oraz z klasyczną muzyką z epoki tworzy niezapomniany klimat.

Całą recenzję gry BioShock Infinite znajdziecie na Polterze.

Brak komentarzy: