> expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

poniedziałek, 26 maja 2014

Warszawskie Targi Książki i Komiksowa Warszawa 2014 - relacja z

Czwarty warszawski festiwal komiksowy, na którym byłem był zdecydowanie jednym z lepszych. Co prawda najmilej wciąż wspominam edycję zeszłoroczną, ale w tym roku nie wiele brakło, a WSK 2009 i KW 2012 zostały daleko w tyle. Relacja miała być już wczoraj, ale po dwóch intensywnych dniach, wielogodzinnej jeździe samochodem z Wawy do Krk i spełnieniu obywatelskiego obowiązku (stanowcze NIE) padłem na twarz.


Z Krakowa wyruszyliśmy koło 5:50, by po 11 znaleźć się na Stadionie Narodowym w Warszawie. Jak zawsze początek festiwalu w moim przypadku to witanie się z dalszymi bądź bliższymi znajomymi oraz ogarnienie "co i gdzie". Szło mi chyba całkiem nieźle, aż do momentu gdy spotkałem Miro Winga, który szukał sali prelekcyjnej. Na wspólnym szukaniu zeszła nam chyba ponad godzina, głównie z dwóch powodów: pierwszy - takie szukanie było doskonałą okazją, by przyjrzeć się dokładnie wszystkim stoiskom (również w głównej, niekomiksowej części Targów Książki); drugi - Miro nie chciał zniżyć się do poziomu zwykłego śmiertelnika i po prostu zapytać, gdzie ta sala jest. Koniec końców pomógł Wujek Google, a salę Amsterdam znaleźliśmy na najwyższej kondygnacji stadionu.

Trafiliśmy na końcówkę spotkania o Tintinie i zostaliśmy na spotkaniu o kryminale w nowym komiksie, które prowadził Gonzo. Gośćmi byli autorzy Gillesa McCabe (Barbara Okrasa i Daniel Gizicki) i Benedykta Dampca i Skarbu Piratów (Jerzy Szyłak i Grzegorz Pawlak). Twórców dobrze się słuchało, a oba komiksy bardzo gładko weszły, polecam - coś więcej postaram się napisać po sesji, jak się trochę uspokoi. Gilles zamyka się w dwóch tomach, ale scenarzysta zostawił sobie furtkę do kontynuacji - jeśli tylko komiks spodoba się czytelnikom będzie kolejna część. Jeśli chodzi o Benka, to niezrealizowanych scenariuszy jest jeszcze kilka i nie wszystkie są jeszcze powierzone rysownikom. Podejrzewam, że można się po któryś zgłosić, jeśli jest się rysownikiem. Tuż po spotkaniu poszedłem poznać Wondera i kupić pakiet od ATY/Bazgrolle (Planeta Uciętych Kończyn to pieprzone mistrzostwo). Obie misje zakończyły się pełnym sukcesem.

Pustawy brzuch zaczął o sobie przypominać, więc podpiąłem się pod grupkę złożoną z GiPa, Kasi (narzeczonej) i Basi Okrasy. Padło na kebabsona na Saskiej Kępie. Nie dość, że blisko, to jeszcze Skarża i Brzozo polecali. Po zamówieniu dostaliśmy podejrzane czarne dyski, które - gdy kebs był gotowy - zaczynały świecić, brzęczeć i wibrować. Tak zawiadomieni, odebraliśmy zamówienie i - co tu dużo mówić - wszamaliśmy ze smakiem. Gdzieś w międzyczasie dołączyła do nas ekipa Gildii, a Daniel Gizicki ze znajomymi powiedział, że nie ma miejsca, że idzie szukać czegoś innego i że się zdzwonimy. Energicznie pokiwałem głową, na znak, że nie ma problemu i plan brzmi dobrze, co w sumie było niezbyt przemyślane, bo numeru do Daniela nie mam, więc mógłbym mieć pewne trudności z dzwonieniem, o które się rozchodziło.

Opisywanie wrażeń, które towarzyszyły posiłkom na festiwalach to już stały element wszystkich moich relacji z komiksowych imprez, więc i tym razem muszę to powiedzieć: kebs był dobry, piwo drogie, a towarzystwo zacne.

Następne kilka godzin - jakieś cztery, jeśli dobrze liczę - spędziłem poza festiwalem w miłym towarzystwie Mai. Tę część pozwolę sobie pominąć milczeniem, bo nie dość, że bardziej osobista, to i dla czytelników tego bloga niezajmująca, bo nie związana z komiksem w jakikolwiek sposób. Wspominam o tym tylko po to, by wyjaśnić moje tajemnicze zniknięcie.

After był ok. Piwo co prawda znowu było trochę drogie, jak na moje standardy, ale za to bardzo dobre i szalone. Najbardziej przypadło mi do gustu to z pomarańczowym posmakiem. Bitwę komiksową - uzupełnianą przez kolejny cudowny cosplay - wygrał, jeśli się nie mylę Łukasz Kowalczuk, tym samym zgarniając tablet. Większą część imprezy spędziłem z Januszem Ordonem, Michałem Misztalem, Miro Wingiem, Dominikiem Szcześniakiem i Łukaszem Chmielewskim. Zacne towarzycho. Kilka razy zderzyłem się z Szawłem i Jaszczem, z daleka widziałem Śledzia i poznałem kilka nowych osób. Nie zrobiłem się jakoś strasznie, choć moment kryzysowy nastąpił, gdy przyszło szukać taxy. Na szczęści minął, a Pan Taksiarz odpuścił nawet 2,50 zeta, gdy się okazało, że mam tylko dwie dyszki i owej końcówki brakuje. Miło z jego strony.

Niedziela minęła na polecaniu komiksów i zachęcania do korzystania z Czytelni. Bardzo fajna sprawa (sam pomysł, by zainteresować nowych czytelników), a praca przyjemna, dobrze płatna (akredytacja, koszulka, komiksy). Cztery godziny minęły ekspresowo. Załapałem się jeszcze na autograf od Szawła i żałuję, że nie udało mi się z nim pożegnać przed wyjazdem. Z pewnością byłoby wesoło, a po prostu nigdzie go nie znalazłem, gdy ekipa z Krk zaczęła się zawijać.

Kika poważniejszych informacji, coby nie było tylko o "żarciu i fąflach":
Śledziu zgarnął nagrodę od PSK za najlepszą okładkę (Czerwony Pingwin), a Michał Rzecznik wygrał z Moorem walkę o tytuł najlepszego scenarzysty (Maczużnik). Na MFKiG mają pojawić się następujące gwiazdy:
Andreas, Jean van Hamme, Regis Loisel, Arie Kaplan, Alan Grant, Zbigniew i Grażyna Kasprzykowie, Grzegorz Rosiński, Oysten Rindle i Ida Neverdahl (w październiku premiera ich pierwszego w Polsce albumu, Moskwa) i inni - lista jest otwarta.
Egmont nie będzie wydawał Swamp Thinga, Amerykański Wampir może powróci w przyszłym roku (mam nadzieję, że będzie to związane z ewentualną wizytą Snydera, o której się mówi w kuluarach od dawna), a Batmanów (starych i nowych) będzie więcej. W sierpniu pierwszy tom Wonder Woman, w przyszłym roku nowy tom Blueberry i reedycja pierwszego. Tyle wiem, niestety nie dotarłem na spotkanie z wydawcami, więc nie jestem w stanie zdać pełnej relacji. Więcej newsów pojawi się pewnie już wkrótce na wszystkich serwisach.

To by było na tyle. Z Komiksowej Warszawy mam całe trzy zdjęcia, którymi dzielę się niżej. Dziękuję wszystkim, z którymi dobrze się bawiłem. Miło było zobaczyć stare twarze (zawsze piękny i młody Artut), jak i poznać kilka nowych (Basia, Kelen, Wonder itd.). Pozdrawiam też serdecznie ekipę, z którą podróżowałem. Szkoda, że wielu znajomym nie udało się dotrzeć. Jak zawsze brałem udział głównie w nieoficjalnej części imprezy - włóczyłem się po stadionie, od stoiska do stoiska, zbierałem komiksy i przybijałem piątki, więc podejrzewam, że dla niektórych powyższa relacja może nie być w jakikolwiek sposób wartościowa. Trudno, tak już mam, że na festiwale jeżdżę głównie po to, by spędzić czas ze znajomymi. Oficjalne spotkania, prelekcje i kolejki to jedynie dodatek. Komiksiarze są najważniejsi.

Inne czytelnie nie mają podjazdu.

MSK idzie zabrać Twoje komiksy.

Bonus RPK style! Festiwalowa koszulka zawsze ta sama.

Brak komentarzy: