> expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

poniedziałek, 18 września 2017

Relacja: 28. Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi (2017)

28. Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi już za nami. Trzy intensywne dni, dziesiątki komiksowych premier, głośne nazwiska, znajomi i przyjaciele, wydawcy, scenarzyści, rysownicy. Z poniższego tekstu dowiecie się dlaczego wyszedłem ze spotkania z Davidem Lloydem, ile albumów komiksowych wyda jeszcze w tym roku Maciej Pałka, do czego używał linijki Jan Mazur, ile powstawało Kwaśne jabłko, nad czym pracuje autor Maniaka miłości i jakie pytanie Jim Lee zadawał zwiedzającym wystawę Mydła w Poleskim Ośrodku Sztuki. Będzie też trochę o kolejkach po autografy, w telegraficznym skrócie przybliżę zwycięzców kilku konkursów, których rozstrzygnięcie przypadło na miniony weekend i podzielę się z Wami najciekawszymi (moim zdaniem) planami wydawniczymi po spotkaniu z Egmontem. Zapraszam do lektury.





Koren Shadmi, autor Maniaka miłości, czyli komiksu o randkowaniu w sieci, tworzył swój album, gdy już był w stałym związku ze swą obecną żoną - prowadziło to do wielu zabawnych sytuacji, bo gdy ona wracała z pracy, on właśnie rysował tyłek swojej ex. Jak sam żartobliwie ocenia 73,4% materiału to historie prawdziwe, które sam przeżył, reszta to zasłyszane opowieści. Wszystkie natomiast zostały odpowiednio podkręcone dla dobra narracji. Shadmi nigdy nie pozwolił mamie przeczytać Maniaka miłości, zaś jego brat po lekturze poczuł się skonfundowany. Wbrew pozorom, komiks nie wywołał żadnego skandalu w USA, zaś w rodzimym kraju artysty - Izraelu - wcale się nie ukazał, gdyż rynek jest malutki i nastawiony na historie dla dzieci. Koren wykłada w szkole artystycznej (tej samej, której jest absolwentem), jednak i tam nikomu nie przeszkadzała tematyka jego dzieła - wszyscy są profesjonalistami i sami na co dzień tworzą. Warto zwrócić uwagę na technikę - artysta nie tuszuje swoich plansz, niebieski ołówek poprawia zwykłym ołówkiem, dzięki czemu uzyskuje specyficzną miękkość rysunków.




Komiks porusza problem efektu FOMO (Fear of Missing Out), który w skrócie opiera się na odczuwaniu dyskomfortu, że coś nas omija. W fabule Maniaka objawia się on nieustającą chęcią poznania kogoś nowego, bo może okazać się lepszy od osoby, z którą bohater spotyka się aktualnie. Wśród inspiracji Shadmi wymienia filmy Davida Cronenberga oraz komiksy Chestera Browna (Na własny koszt) i Joe Matta (Spust) - w przeciwieństwie do ich prac, Maniak ma więcej humoru i pokazuje bardziej ludzki aspekt przedstawianych sytuacji. Jako nastolatek czytał oczywiście komiksy superbohaterskie, ale szybko porzucił je na rzecz komiksu alternatywnego/undergroundowego, które poznał dzięki kumplowi. Stworzył kiedyś komiks sci-fi inspirowany twórczością Moebiusa. Niedawno ukazał się Highwayman, połączenie Mad Maxa i Nieśmiertelnego. W planach są dwa kolejne albumy - biografia tajemniczej postaci, której nazwiska nie chciał zdradzić (tu będzie tylko scenarzystą) oraz obyczajowe sci-fi o nastolatkach.


Scenariusz do Kwaśnego jabłka Jerzy Szyłak napisał 15 lat temu, jednak do dziś pozostaje aktualny, o czym świadczy anegdota - tuż po premierze Szyłak został zapytany czy inspirował się niedawnymi wydarzeniami z Bydgoszczy. Sam scenariusz nie zmienił się praktycznie w ogóle - wprowadzono jedynie kosmetyczne poprawki (takie jak zamiana telefonu stacjonarnego na komórkowy). Wydawnictwo W.A.B. było zainteresowane publikacją komiksu, jednak zrezygnowało po badaniu rynku - komiks o przemocy domowej nie sprzedałby się w nakładzie pięciu tysięcy egzemplarzy, a taki jest dolny limit drukowanych przez nich książek. 

Choć scenariusz czekał kilkanaście lat na realizację, gdy wreszcie zajęła się nim Joanna Karpowicz, to namalowała 56 plansz w trzy miesiące. Strona po stronie, po kolei według scenariusza, co pozwoliło zachować konsekwencję. Od początku chciano, by komiks stworzył duet męsko-damski, co pozwoliło zderzyć ze sobą dwie perspektywy patrzenia na problem poruszany w komiksie. Karpowicz pracowała wcześniej z Szyłakiem nad Szminką - o ile tamten scenariusz był spisany bardzo lakonicznie i zawierał głównie dialogi, tak skrypt Kwaśnego jabłka był precyzyjny, dokładnie pokazywał rozplanowanie kadrów na stronie. Asia Karpowicz mówiła o "mieszkaniu w komiksie" podczas pracy nad tekstem Szyłaka, potrzebie oddzielenia emocji od pracy. Z kolei Szyłak dawał bardzo zwięzły feedback, najczęściej odpowiadając na maile malarki jednym zdaniem. Tylko w jednym momencie nie mogli dojść do porozumienia - batalię o płytki (prawdopodobnie te, które widać w tle na okładce) rozstrzygnęła żona Szyłaka. Komiks nie ma funkcji terapeutycznej, komiks opowiada pewną historię; nie daje nadziei - nie jest bowiem skierowany do ofiar ani oprawców, a do świadków. 


Jim Lee okazał się człowiekiem z szerokim uśmiechem na twarzy, który lubi żartować. Już w piątkowy wieczór, gdy pojawił się w Poleskim Ośrodku Sztuki pytał wszystkich dlaczego nie mają jeszcze dzieci, zdarzało mu się również żartować podczas oficjalnego spotkania z fanami w sobotnie popołudnie. Chętnie mówił o Image Comics i WildStorm, wspominał cele, jakie towarzyszyły mu i jego kolegom przy tworzeniu Image w 1992 roku. W tamtym czasie uwierzył, że czytelnicy nie kupują komiksów, bo bohaterowie to marki (Batman, Spider-Man), ale również dla autorów - dlatego odważył się ruszyć z projektem Image, które pozwala zachować prawa do wymyślonych postaci ich autorom (w przeciwieństwie do tego co robiło DC i Marvel) oraz nie krępowało współpracy z innymi wydawnictwami. Wielu twórców bało się, że jeśli zacznie pracować dla Image to trafi na czarną listę DC lub Marvela i więcej nie znajdzie pracy w komiksowej branży. Na szczęście udało się się znaleźć utalentowanych autorów - to właśnie oni rozpowszechnili komputerowe nakładanie kolorów, które dziś jest standardem. Zapytany o reakcję Alana Moore'a na sprzedaż WildStorm DC Comics, Lee odparł, że w tamtym momencie nie wiedział nic o konflikcie brodacza z wydawnictwem. Na szczęście udało im się dojść do porozumienia i Moore nadal mógł tworzyć swój imprint ABC.

Nie obyło się również bez pytań o Batmana - gdy Jim Lee rozpoczął pracę z Jephem Loebem nad Hushem rysował już komiksy od 15 lat, wiec mimo że zaczął pracę nad ikoniczną postacią, nie odczuwał stresu. O wiele bardziej emocjonująca była dla niego praca przy X-Men w latach 90., gdyż było to nowe otwarcie dla miesięcznika o mutantach. Pracując z Loebem miał kilka życzeń, które scenarzysta spełnił umieszczając w tekście sceny rozgrywające się w bat-jaskimi (ze wszystkimi batmobilami) czy w operze. Wbrew sugestiom prowadzącego, Przemka Pawełka, Lee nie czuje, że w pewnym momencie zepsuł amerykański komiks, bo wszyscy chcieli rysować tak jak on. Uważa jednak, że to wielki błąd początkujących rysowników - trzeba rysować tak jak się lubi, a nie kopiować popularne akurat style. Na koniec Lee wylosował wśród publiczności dwóch szczęśliwców, którym przekazał dwa szkice stworzone podczas spotkania (przedstawiały Jokera i Wolverine'a z puszką Żywca).


Jan Mazur i Bartek Przybyszewski

Tam, gdzie rosły mirabelki Jana Mazura to próba spojrzenia na prostych chłopaków z ośki nie jak na dresów. Dłuższa historia obudowana małymi scenkami, które służą rozwojowi postaci. Mazur nie chciał tworzyć kolejnej historii o młodym chłopaku, którego rzuciła dziewczyna i który rozmawia z kumplami o muzyce w modnej knajpie. Wolał opowiedzieć o grupie, która nie jest szeroko reprezentowana w polskiej popkulturze. Wśród inspiracji wymienia tytuły Pawła Gierczaka (Gangi Radomia, Outsiders), Moją krew w reżyserii Marcina Wrony, a także webcomic Pictures for Sad Children (zwłaszcza jeśli chodzi o humor i projekty postaci). Ciekawostkę stanowi fakt, że Mazur - który uważa siebie przede wszystkim za scenarzystę, a nie rysownika - mierzył wszystko linijką, drzewo, ławkę, każdą postać, by na kolejnych planszach zachować odpowiednie proporcje. 


Maciej Pałka i Marceli Szpak

Jak widać na powyższym zdjęciu, Maciej Pałka był w doskonałym nastroju. Nie ma się czemu dziwić, w 2017 roku wydał już trzy albumy - Jak schudnąć 30 kilo?, Najgorszy komiks roku, 10 bolesnych operacji - a czwarty, w formie e-booka, zrealizowany dzięki stypendium prezydenta Lublina, ukaże się prawdopodobnie jeszcze pod koniec miesiąca. 

10 bolesnych operacji - właśnie mija 10 lat od premiery, dlatego też drugie wydanie albumu jest w twardej oprawie, powiększonym formacie i z dodanymi stronami w wykonaniu innych rysowników do scenariuszy Dominika Szcześniaka. Pałka oryginalnie rysował komiks na A3, więc format A4 mu służy. Komiks powstawał, gdy Maciek pracował w call center i potrafił poświęcić na jedną planszę nawet 10 albo 12 godzin. Tak też powstawało Strange Places do scenariusza Szyłaka. Pałka ma swój system - planszę musi skończyć za jednym zamachem, nie przerywa pracy, nie wraca do stron, które uznał za skończone. 

Współpraca Pałki i Tomasza Pstrągowskiego, scenarzysty Jak schudnąć 30 kilo?, rozpoczęła się, gdy Maciek przeczytał wpis na blogu Pstrąga, który tak mu się spodobał, że chciał narysować coś w podobnym klimacie. Dostał scenariusz na sto stron i okazało się, że wpis wcale nie był tym, czym się wydawał. Pstrągowski pisze doktorat o komiksach autobiograficznych, jest również autorem eseju o autofikcji - część myśli tam zawartych Pałka zaadaptował na potrzeby albumu Najgorszy komiks roku. Jest to opowieść o muzyce (Maciek gra w zespole), więc powstał album koncepcyjny, który autor dorzucał do komiksu w ramach prezentu - w żadnym razie nie chce go jednak nazwać soundtrackiem. Komiks powstawał trzy lata. Obecnie pracuje nad historią postapo z Dominiką Węcławek (o tytule Cesarzowa) oraz horrorze o narkotykach i muzyce pt. Pekin.



Chyba pierwszy raz zdarzyło mi się wyjść z dwóch spotkań. Najpierw odpuściłem sobie w połowie spotkanie z Davidem Lloydem - prowadzący najpierw pytał o dzieciństwo i zainteresowanie komiksem, potem o pierwsze prace, o których nie pamiętał nawet chyba sam autor. Po pół godzinie miałem serdecznie dość, niczego się nie dowiedziałem (może poza faktem, że Lloyd pracował nad komiksową adaptacją Ucieczki Logana), a sam Lloyd zdawał się być zmęczony tak ogólnymi pytaniami i poszukiwaniem informacji, które musiał wydobyć z otchłani pamięci.

Nie mogłem również wysiedzieć na spotkaniu z Howardem Chaykinem. Protekcjonalny ton, lekceważące podejście do publiczności, wspominanie "dawnych, dobrych czasów" i niepotrzebna próba oceny współczesnej młodzieży - wszystko to mocno mnie zirytowało. Już nie wiem co lepsze/gorsze - to, czy Bisley spóźniony kilkadziesiąt minut na własne spotkanie.

W zeszłym roku narzekałem na mało food tracków - tym razem wybór był spory, od frytek i kebabów, po pizzę, naleśniki i rzemieślniczy browar. Również kolejka po bilety szła bardzo sprawnie, mimo dużej ilości chętnych. Udoskonalono również system, z którego korzystają kolejkowicze chcący otrzymać rysografy. Niektórzy koczowali pod Atlas Areną całą noc z piątku na sobotę (jak widoczny na poniższym zdjęciu Michał Jankowski; w kolejce ustawiła się również kobieta w ciąży - pojawiły się głosy, że ciąża była udawana). Szkoda tylko, że wcześniej nie podano informacji, którzy artyści rysują tylko i wyłącznie za kasę - niejeden kolejkowicz pewnie się zdziwił, gdy po kilku godzinach czekania okazało się, że poza wytrwałością musi mieć również gruby portfel.

Michał Jankowski

Grand Prix konkursu na krótką formę komiksową zdobyli Piotr Szulc (scenariusz) i Kamila Kozłowska (rysunki) za pracę pt. Król. Komiks został również doceniony dodatkową nagrodą ufundowaną przez wydawnictwo Kultura Gniewu. Najlepszym polskim albumem ogłoszono Będziesz smażyć się w piekle Krzysztofa "Prosiaka" Owedyka, zaś Stypendium Gildii otrzymał Tomasz "Spell" Grządziela za pracę Wszechksięga.

Jak zawsze wielkie emocje wzbudziło spotkanie z Tomaszem Kołodziejczakiem podczas którego zapowiedziano polskie wydania 100 Naboi, Transmetropolitana (po dwa tomy w jednym, czyli tak jak Ygrek), Planetary i Batman: Monster Man ukażą się w DC Deluxe, w ramach Marvel Now wydany zostanie Moon Knight. W listopadzie na rynek trafi ekskluzywny artbook z pracami Grzegorza Rosińskiego z okazji 40-lecia Thorgala. Będzie sporo frankofonów i omnibus Conana Busieka. Wniosek jest jeden: trzeba zainwestować w nowe regały i zacząć szukać lepiej płatnej pracy.

Na koniec trochę prywaty: serdeczne pozdrowienia dla wszystkich, z którymi zbiłem pionę i zamieniłem choćby dwa słowa - taki urok tego typu imprez, zawsze gdzieś się człowiek spieszy, biegnie na spotkanie albo szamę, ma nadzieję, że jeszcze kogoś spotka, a potem gubi się w tłumie. Serdeczne pozdrowienia dla Grzesia i Kasi, którzy w chwilach kryzysu karmili mnie wegańską pizzą i oferowali podwózkę do hotelu. Jak zawsze było pięknie, do zobaczyska za rok!

Brak komentarzy: